Przypuszczalnie niewiele osób zdawało sobie sprawę z tragedii, jaką przeżyła Irena Santor. 89-letnia gwiazda przeżyła ogromną osobista tragedię. Dopiero po kilku dekadach zdecydowała się opowiedzieć o traumie.
Irena Santor straciła córkę
Legenda polskiej piosenki nie miała łatwego życia. Niedawno Irena Santor wyznała, że wiele lat temu straciła ukochaną córkę. Kobieta przeżyła piekło.
W 1959 roku wybitna artystka urodziła córkę, Sylwię. Niestety, dziecko zmarło dwa dni po porodzie. Wokalistka zdecydowała się opowiedzieć o tym dramacie tylko raz i to po ponad sześćdziesięciu latach. „Przez całe życie o tym nie mówiłam, to moja bardzo intymna historia i prywatna sprawa” – podkreśliła Irena Santor.
Po śmierci dziecka małżeństwo gwiazdy ze Stanisławem Santorem rozpadło się. Chociaż doszło do rozwodu, to para przez cały czas pozostawała w dobrych relacjach. Nieco później piosenkarka związała się ze Zbigniewem Korpolewskim, z którym była do jego śmierci w 2018 roku.
W tym miejscu warto przypomnieć, iż śmierć córki to niejedyne traumatyczne doświadczenie, które spotkało wybitną artystkę. W 1961 roku Irena Santor uczestniczyła w wypadku samochodowym, w którym zginęła jej przyjaciółka, Ludmiła Jakubczak.
Co ciekawe, po wypadku gwiazda była oskarżana o celowe doprowadzenie do tragedii. Pojawiły się złośliwe plotki, jakoby Irena Santor miała romans z mężem zmarłej koleżanki. Sugerowano, iż właśnie z tego powodu kochankowie mieli zaplanować tragiczne zdarzenie.
Na pogrzebie doszło nawet do incydentu. Otóż jedna z osób uczestniczących w uroczystości żałobnej wykrzyczała wdowcu, że zabił żonę, gdyż ta dowiedziała się o jego romansie z Ireną Santor.
Później artystka była prześladowana przez fankę Ludmiły Jakubczak. „Ta dziewczyna ubzdurała sobie, że to ja spowodowałam śmierć Ludmiły” – przyznała 89-latka.
źródło: Wirtualna Polska